Opowiadania

Opowieść o wielkanocnej oliwce

Dwa tysiące lat temu w pewnym judejskim ogrodzie, tuż przy grobie wykutym w skale, rosła oliwka – dosyć już stara według rachuby lat długowiecznej oliwki.

Ludzie na ogół są przekonani, że drzewa nic nie widzą i nie słyszą. Jest to błędny pogląd. Drzewa widzą i słyszą wszystko wokół siebie, chociaż niezupełnie w taki sposób, w jaki widzi i słyszy człowiek.

I otóż oliwka owa, odkąd tylko mogła sięgnąć pamięcią, nie widziała i nie słyszała niczego, co byłoby sprzeczne z bezwzględnymi prawidłami świata, w który wrosła korzeniami.

Do czasu.

Którejś nocy bowiem, gdy najmniejszy powiew nie poruszał gałązkami oliwki, stała się ona świadkiem czegoś, co zburzyło jej dotychczasową wiedzę na temat odwiecznych relacji między życiem a śmiercią. Blask tego niepojętego wydarzenia zapisał się w całej oliwce, w pamięci każdego jej liścia, każdego włókna w pniu i każdego korzenia. A był to zapis tak mocny, że gdy oliwka umarła – była wszakże wystarczająco wiekowa, by nie przeżyć następnego tysiąca lat – przejęły go we własną pamięć wszystkie pokolenia oliwek, które wyrosły z nasion i szczepek tamtej oliwki.

Odtąd razem z tymi oliwkami rozprzestrzeniła się po świecie opowieść, według której każdy, kto się przytuli do jednego z tych drzew albo chociaż poszuka odpoczynku w jego cieniu, dozna bezcennego daru: wzrośnie w nim i się odnowi wiara i nadzieja, jeśli tylko choćby odrobinkę wiary i nadziei w swoim sercu zachował.

Copyright © 2012– Ludwik Błyszczak