Wiersze

Cmentarz żydowski

Kiedyś w jesień wędrując przez zamiejskie pole
Odkryłem miejsce dziwne, niedotknięte pługiem,
Ocienione przez głogi i wierzb pędy długie,
Jak czasu zagubione pradawne zakole.

A stały tam macewy pochylone, stare,
Ulewami wytarte, w wiatrach nadkruszone,
Wszystkie przodem patrzyły w Ziemi Świętej stronę,
Postrzępione jak dzioby skamieniałych barek.

Wkroczywszy w tę enklawę wieczornego cienia
Czułem, że nagle cichną mego życia cele,
Niepokoje i troski, a każda z tych steli

Wciąż oczekuje świata bez kłamstw i cierpienia.
Odnalazłem najmniejszą, już zatartą, stelę
Składając na niej kamyk – okruch mej nadziei.

e

Copyright © 2012– Ludwik Błyszczak